Asset Publisher
Leśna szkoła filmowa
Wielu z nas dorastało przyklejonych do telewizora, na którym leciały programy przyrodnicze produkcji BBC. Filmy z Davidem Attenborough wzbudzały podziw, a powiedzenie „Czytała Krystyna Czubówna” weszło do codziennego użytku. Warto wiedzieć, że i my mamy swoje produkcje, nie mniej wartościowe, o czym świadczą liczne nagrody krajowe i międzynarodowe. Nasze studio filmowe zyskuje uznanie na całym świecie.
Od prawie czterech dekad w Lasach Państwowych istnieje studio filmowe, które każdego roku przygotowuje nowe produkcje, a od kilkunastu lat może się pochwalić kolejnymi laurami zdobytymi podczas międzynarodowych festiwali. Tabela z nagrodami i wyróżnieniami zaczyna się od 2006 roku. Na międzynarodowym festiwalu w Nowogardzie laury zdobył film „Rok w puszczy”, który przez następne miesiące podbijał serca publiczności w kolejnych miastach. Po „Roku w puszczy” studio przygotowuje dalsze tytuły: „Moczary i uroczyska”, „Dzika przyroda w sercu Europy”, „Magia sosnowego boru”, te z serii „Życie lasu” czy też „Leśne rzeki”. Dwa ostatnie lata należą natomiast do produkcji „Dziuple i ich mieszkańcy” oraz „Żółw błotny. Osobliwy relikt polskiej przyrody”. Każda nagroda jest zasługą wielu godzin skwapliwie pisanego scenariusza, cierpliwego wyczekiwania w terenie z kamerą, żmudnego montażu i aktywnej promocji. I chociaż dzisiaj w Leśnym Studiu Filmowym pracuje zaledwie pięć osób, to może się ono poszczycić całkiem sporą gablotą z nagrodami.
Nieoczywiste początki
Wprawdzie oficjalnie Leśne Studio Filmowe działa od 1988 roku, ale jego początki sięgają lat 60. ubiegłego wieku, gdyż to właśnie wtedy powołano Komórkę Postępu Technicznego (w 1981 roku zmieniono nazwę na Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy. Pierwsze filmy nie zachwycały artyzmem i pięknymi kadrami i bliżej im było do półamatorskich relacji z jakiegoś wydarzenia. Wszystko, jak wspominał Hieronim Jagielski, jeden z pierwszych pracowników studia, zaczęło się od starej ciężkiej walizki. „Sądziłem, że wyposażona ciemnia fotograficzna to wszystko, co jest w firmie, a znalazłem kamerę filmową Pentaflex 16, produkcji niemieckiej, z 1960 roku. Zacząłem się z nią bratać od zaraz. Nie przeszkadzało mi, że ważyła 4 kg, do tego kasety, trzy obiektywy i akumulator, który dodatkowo nosiło się na ramieniu”. Choć praca ze wspomnianą kamerą „nie należała do lekkich”, to sprzęt okazał się pomocny podczas utrwalania rozpoczęcia budowy ośrodka w Bedoniu, a nawet testowania pracy pługa i bron do zwalczania trzcinnika. Kilka lat później zaczęto kupować nowocześniejsze wyposażenie, a pod koniec lat 70. rozpoczęto współpracę z pracownią filmową Ośrodka Postępu Technicznego w Katowicach, gdzie przygotowywano ścieżki dźwiękowe, wczytywano komentarze czy robiono kopie filmów studia z podłódzkiego Bedonia.
Każdego roku produkcje Leśnego Studia Filmowego zyskują uznanie na międzynarodowych festiwalach filmów przyrodniczych.
Pierwsze produkcje, które można nazwać przyrodniczymi, powstały dopiero w latach 80. ubiegłego wieku. Dziś zarówno temat, jak i materiał filmowy trąci myszką i wywołuje lekki uśmiech, gdyż produkcja dotyczyła cyklu rozwojowego brudnicy mniszki i boreczników. W kolejnych latach taśmy filmowe zapełniały się produkcjami instruktażowymi dla leśników oraz uczniów szkół leśnych. Jak wspominają pracownicy studia, zainteresowanie nimi było tak duże, że jednego dnia wychodziło kilkanaście do kilkudziesięciu paczek z filmami nagranymi na kasety VHS. Ich montaż odbywał się na taśmach wideo, a cały sprzęt stanowiły dwa magnetowidy sVHS, które włączało się na trzy-cztery, by nie było przesunięć dźwięku. – Czasem tych prób na „trzy-cztery” było bardzo dużo – można usłyszeć od pracowników studia.
Również na kasetach VHS w latach 90. XX wieku wydawana była „Kronika-Wydarzenia-Komentarze”, czyli filmowy cykl o tym, co najważniejsze w Lasach Państwowych. To, jak przyznaje Michał Ogrodowczyk, obecny kierownik studia, była ciężka i wyczerpująca praca, gdyż wiązała się z byciem cały czas w drodze i nagrywaniem każdego spotkania czy narady, w której uczestniczyło kierownictwo LP. – Dziś to unikatowe, archiwalne zdjęcia filmowe, pokazujące historię polskiego leśnictwa. Na tych taśmach są osoby, które wówczas zmieniały krajowe leśnictwo – dodaje.
Filmówka (prawie) z Łodzi
Michał Ogrodowczyk od czterech lat kieruje „leśną filmówką”, jest jej szóstym kierownikiem, i chociaż z wykształcenia jest zootechnikiem, to zawsze było mu bliżej do fotografii i filmu niż do hodowli zwierząt. Do studia trafił dzięki bratu, Tomkowi, który już od kilku lat w nim pracował (Tomasz Ogrodowczyk również był twórcą filmów przyrodniczych, zmarł w 2020 r. – przyp. red.). – Dzięki pracy tutaj połączyłem swoje formalne wykształcenie z pasją, jaką wciąż jest fotografia przyrodnicza – mówi. Michał ma na swoim koncie nie tylko udział i współpracę podczas konkursów fotograficznych, jest także współautorem wielu nagradzanych filmów, między innymi wspomnianych „Dziupli i ich mieszkańców”, które zyskały uznanie podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmów Turystycznych „Afryka” w Republice Południowej Afryki czy choćby na festiwalach w Chorwacji i Portugalii, oraz filmu „Żółw błotny. Osobliwy relikt polskiej przyrody” – najlepszej produkcji edukacyjnej XIX Międzynarodowego Festiwalu Filmów Przyrodniczych im. Włodzimierza Puchalskiego, docenionej między innymi na festiwalach w Indiach, Kanadzie i Malezji.
Dziś spod marki leśnego studia co kilkanaście miesięcy wychodzą nowe produkcje. W tym roku fani przyrodniczych produkcji na bezpłatnych pokazach mogą obejrzeć również film Sławka Skupińskiego „Płazy. Pionierzy życia na lądzie”. – Dla mnie to był powrót do dzieciństwa, jako dziecko jeździłem do dziadków na wieś. W krzakach wyszukiwałem zwierzęta, które obserwowałem zafascynowany, a najczęściej właśnie były to płazy. Kiedy ruszyły prace nad scenariuszem, wiedziałem dokładnie, co chcę pokazać – mówi Sławomir Skupiński, który już niemal 20 lat pracuje w studiu. Po etapie łapania i obserwowania żab i ropuch przeszedł do czytania o zwierzętach i oglądania filmów przyrodniczych. – Nie było wtedy w telewizji filmów realizowanych przez BBC, a jedynie te krajowej czy radzieckiej produkcji, ale i tak je uwielbiałem – opowiada.
Leśną filmówkę tworzy zaledwie pięć osób, a jedyną kobietą w ekipie jest Elżbieta Trzonek. To właśnie ona w dużym stopniu odpowiada za promocję filmów, zgłaszanie ich na festiwale i organizowanie pokazów. Od jakiegoś czasu zaczęła także bardziej angażować się w tworzenie filmów. Obecnie pracuje nad produkcją o bieszczadzkich niedźwiedziach (współreżyserem jest Bartosz Klamra – przyp. red.). Przewodnikiem w cyklu „Opowieści o niedźwiedziu” jest najbardziej znany polski leśnik Kazimierz Nóżka, który – jak można się było wielokrotnie przekonać także na łamach „Ech Leśnych”
– o niedźwiedziach wie prawie wszystko, a Bieszczady zna jak własną kieszeń. Premiera pierwszej części, zatytułowanej „Zima”, odbędzie się już pierwszego grudnia podczas Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Wizualnych Inspirowanych Naturą „Sztuka Natury” w Toruniu. Pracując nad filmami o niedźwiedziach, Ela łączyła rolę reżysera i scenarzysty, aby później weryfikować pomysły na etapie montażu. To, jak zauważa, jest dla niej prawdziwą próbą, gdyż jest świeżynką w tej roli. – Brak rutyny w mojej pracy bardzo mi odpowiada, cały czas mam kolejne wyzwania, co nie pozwala się nudzić – mówi Ela. I dodaje, że dla niej równie ważny jest zgrany i wspierający zespół.
Ten i wiele innych artykułów znajdziesz w Echach Leśnych
A ekipę studia tworzą jeszcze Bartosz Klamra, operator kamery, odpowiadający również za grafikę w filmach i materiałach promocyjnych, aktualnie pracujący nad filmami o roślinach mięsożernych oraz wyjątkowym gatunku nietoperza – podkowcu małym, oraz Jakub Stacherski – operator kamery i drona, reżyserujący obecnie film o rzadkim gatunku motyla – szlaczkoniu szafrańcu, a także produkcję o cisie i jego niełatwej historii w polskich lasach.
Polskie BBC
Produkcja jednego filmu może trwać nawet ponad dwa lata. Chociaż były i takie produkcje, których realizacja zajęła aż trzy. Tak właśnie było„Leśni mocarze”, czyli opowieścią o pięciu największych drapieżnikach naszej rodzimej przyrody: niedźwiedziu, wilku, rysiu, orle przednim i bieliku. Produkcja, jak wyjaśnia Michał Ogrodowczyk, była ogromnym wyzwaniem, ponieważ zwierzęta były dzikie i filmowane wyłącznie w naturze. – To były setki godzin czekania w ukryciu, w słońcu, deszczu, na mrozie, w dzień czy w nocy. Przy tym projekcie współpracowali z nami zewnętrzni filmowcy – mówi Michał.
Filmowcy podkreślają, że w przypadku filmów przyrodniczych pojawiają się pewne utrudnienia. – Pogoda może nie sprzyjać, co wpłynie na przykład na okres godów u płazów i spowoduje ich przesunięcie w czasie, a nawet ich zaprzestanie. Tak się dzieje, gdy mamy do czynienia z nagłym ochłodzeniem lub suszą – mówi Sławek Skupiński.
W czasie pierwszych miesięcy twórcy filmu badają temat. Przede wszystkim, jeśli sami tworzą scenariusz czy komentarz, posiłkują się pracami naukowymi oraz artykułami w danym temacie, nierzadko konsultując się ze specjalistami. To wszystko po to, by zgłębić wiedzę o interesującej ich kwestii, np. biologii gatunku. Następnie wybierają plenery, sprawdzają lokalizacje gatunków występujących na danym terenie i robią pierwsze ujęcia. – Zwykle w okresie późnej zimy i wczesnego przedwiośnia w przyrodzie występuje pewnego rodzaju stagnacja. Co oczywiście nie oznacza, że w tym czasie nic się nie dzieje, ale aktywność roślin i zwierząt nie jest zbyt widowiskowa. Natomiast później, wiosną, jednocześnie i w różnych miejscach zaczynają się gody różnych gatunków płazów lub lęgi wielu gatunków ptaków. U wielu roślin to czas efektownej wegetacji i kwitnienia. A czasu na realizację zdjęć nie ma dużo, bo na przykład u żaby moczarowej intensywne gody trwają zaledwie cztery dni – opowiada Sławek.
Filmowcy powinni również uzbroić się w cierpliwość, gdyż czasami na jedno ujęcie polują kilka tygodni. Często spędzają długie godziny w czatowniach, wypatrując swoich zwierzęcych bohaterów. – Dobrze jest znać behawioryzm poszczególnych gatunków. Ptaki są typowymi wzrokowcami, więc może je wystraszyć każdy nowy element w ich otoczeniu, dlatego trzeba dać im czas, by przyzwyczaiły się do naszych budowli. Ssaki natomiast mają doskonały węch, dlatego czatownie powinny być tak zbudowane, aby nasz zapach nie wypłoszył zwierząt – wyjaśnia Michał.
I opowiada, jak podczas realizacji filmu o bagnach ekipa musiała nauczyć się oszukiwać żurawie. – Niedaleko ich gniazda zbudowaliśmy czatownie, za każdym razem do naszej kryjówki wchodziliśmy we dwóch. Ptaki, widząc niebezpieczeństwo, czyli nas, oddalały się od gniazda i z bezpiecznej odległości obserwowały otoczenie. Po chwili jeden z nas odchodził, a drugi zostawał w czatowni. Na szczęście żurawie nie potrafią liczyć. Widziały tylko, że ktoś oddalił się od ich gniazda, więc mogły spokojnie na nie wrócić – opowiada Ogrodowczyk.
Ważnym elementem pracy nad filmami są konsultacje ze specjalistami w danej dziedzinie nauk przyrodniczych, biologami, przyrodnikami czy ornitologami. Wśród ekspertów pojawia się prof. Wanda Olech, od lat zajmująca się ochroną żubra, dr Andrzej Kruszewicz, ornitolog i dyrektor warszawskiego zoo, czy prof. dr hab. Tomasz Leski z Instytutu Dendrologii PAN. – Nie chcemy jedynie pokazywać ładnych zdjęć, nasze filmy powinny edukować społeczeństwo, uwrażliwiać i angażować osoby spoza Lasów Państwowych. Zależy nam na kształtowaniu świadomego widza. Mamy nadzieję, że takim osobom będzie zależało na dbaniu o środowisko naturalne i na ochronie przyrody, będą także lepiej rozumiały pracę leśników oraz ich rolę w zachowaniu różnorodności biologicznej lasów – podkreśla Ela Trzonek.
Od jakiegoś czasu rozwijane są również kanały na YouTube (Leśne Studio Filmowe i Forest Film Studio), na których zamieszczane są produkcje leśnego studia. W polskiej wersji językowej często można usłyszeć głos Elżbiety Czubówny, lektorki znanej z komentarzy do filmów z serii BBC Earth, są też filmy czytane przez native speakerów, nie tylko po angielsku, ale też po hiszpańsku. – To dało nam możliwość dotarcia do widzów na całym świecie, w końcu angielski i hiszpański to dwa najbardziej popularne języki. Mamy bardzo pozytywne komentarze, osoby z różnych krajów porównują nas właśnie do BBC – mówi Ela Trzonek. – A my jesteśmy zaledwie pięcioosobową ekipą, która po prostu realizuje bardzo dobre filmy przyrodnicze i, być może zabrzmi to staroświecko, cały czas czuje misję – dodaje.
Ku pamięci mistrza
Leśne Studio Filmowe przywróciło również pamięć o nestorze polskiej fotografii przyrodniczej Włodzimierzu Puchalskim. Niemal 10 lat temu ukazały się „Werki Włodzimierza Puchalskiego”, napisane przez Tomasza Ogrodowczyka, czyli album fotograficzny z płytą CD, gdzie opisano ponad trzyletni wysiłek wznawiania czterech „zielonych książek” Puchalskiego („Bezkrwawych łowów”, „Wyspy kormoranów”, Wśród trzcin i wód” oraz „W krainie łabędzia”).
W publikacji Ogrodowczyka znalazł się opis kilkudziesięciu lat pracy nad „Zieloną serią”. Poza zdjęciami z prac w terenie niezwykle interesujące są także zapiski Włodzimierza Puchalskiego z kalendarzyków kieszonkowych opisujące, co się działo w przyrodniczym świecie, plany kolejnych wypraw oraz informacje osobiste.